Aleksander Wat, kilka wierszy

Ciemne świecidło

Platon kazał nas wyświecić

z miasta, w którym Mądrość rządzi.

W nowej Wieży z Kości (ludzkich)

dziś astrolog trutynuje

gwiazd koniunkcję z Marsem, oraz

z Oekonomią bied i brzydot.

Mrok zapada i Minerwa

śle swe sowy do Wyroczni.

Platon kazał mnie wyświecić

w noc bez Światłych Filozofów.

Kwiaty szczęściem oddychają,

chmura ciepło deszczem pachnie,

w ciszy słyszę swoje kroki,

idę a i nie wiem dokąd?

Platon kazał mnie wyświecić

z Miasta, w którym rządzi Zmora.

...Poetów - fascynatorów... wyświecimy z naszego Miasta. Wystarczą nam poeci mierni, za to użyteczni: niech naśladują mowę naszych cnót, a styl ich stosować ma się do reguł, któreśmy wypracowali podejmując trud wychowania wojów.

Platon, Republika III, 398A.

 

***

Uroda rzeczy nadziemska

Gdy pada na nie ostanie spojrzenie: talerz

srebrny na mahoniowym blacie,

skrawek chmur i nieba różowy, świrk

naszego ptaszka Maciusia

i twarz mojej żony. Jej oczy

Na wieki wieczne amen.

 

***

W czterech ścianach mego bólu

Nie ma okien ani drzwi.

Słyszę tylko: tam i nazad

Chodzi strażnik za murami.

Odmierzają ślepe trwanie

Jego głuche puste kroki.

Noc to jeszcze czy już świt?

Ciemno w moich czterech ścianach.

Po co chodzi tan i nazad?

Jakże kosą mnie dosięgnie,

Kiedy w celi mego bólu nie ma okien ani drzwi?

Gdzieś tam pewno lecą lata

Z ognistego krzaka życia.

Tutaj chodzi tam i nazad

Strażnik - upiór z ślepą twarzą.

Czym jest? Czymże?

Agonia nie jest śmiercią ani nie jest życiem.

Więc czym jest, czym? Ha! To powiedzieć trudno.

Ma własne terytorium śród granic nie strzeżonych

(sto razy przebiegałem je w bandzie przemytników,

W krzykliwej ich hałastrze, śród twarzy kolorowych,

Na których mży pochodnia miedzianie i sino).

Ma własne panoramy i szczyty w w wiecznych śniegach,

Skąd widać mórz gorących lawę i okręty,

Flotylle ich tańczące w niedocelowych rondach

Na falach, z których każda umiera nim się rodzi,

Żagle ich są czarne, a nie przez pomyłkę -

One zawsze czarne i czerń ich zawsze znaczy.

Ma wyspy, skąd się śpiew śród ciszy nocnej wznosi.

Zatkaj mi uszy, żono! Przywiąż mnie do masztu!

Bo gotówem odjechać, a nie wiem dokąd.

Do oceanów pełnych? Ku wodom ich obrzmiałym?

Gdzie w toni przezroczystej, pod okiem szklistych meduz

Wirują kłębem czarne gehenny płomieniska,

Jak słońca w obłąkanych obrazach van Gogha.

Agonia nie jest śmiercią, ani życiem nie jest,

Ani Sein zum Tod mądrego Heideggera,

Nie życiem też jest w śmierci i nie jest śmiercią w życiu,

Nie walką ich, choć walkę po grecku oznacza,

Agonia nie jest w życiu śmierci przeżywaniem

I nie do śmierci przygotowaniem

I nie jest w lagrach śmierci życia zakładnikiem,

ani „między” - między zgonem a prze-życiem.

Czym więc, czymże?

Agonia jest-że pogód pogodą szczytową?

Tylko kontemplacją i identyfikacją?

Nieśmiertelności ziarnkiem w tym lichym naczyniu?

Czołem jaśniejącym z oplotów wawrzynu?

Czymże? Czym jest?

Saint-Mande, Zaduszki 1956

 

Wiersz ostatni

Schodzenie

Schodzenie

Ciągle schodzenie

I żebym to ja sam!

W zaciszu, po ciemku.

Te przede mną, za mną

Obok nogi

Przeganiają

Ten stukot butów, to dudnienie

W metro Chatelet?

Tylko jeden nieruchomy

Beznogi akordeonista charon.

I gdzie ja się zabłąkałem?

Eurydyce? Eurydyce!

Schodzenie

Schodzenie

Ciągle schodzenie

Ciągle w dół

Schodzenie

A jutro stwierdzą

To tylko trzy łokcie pod ziemią.